„ZASŁUŻYLIŚMY NA KREDYT ZAUFANIA”

„ZASŁUŻYLIŚMY NA KREDYT ZAUFANIA”

25 października 2022 0 przez Kamil Drzeniek

Dawid Brehmer po spotkaniu ze Szczakowianką Jaworzno nie miał zbyt wielu powodów do radości, bo nasza drużyna uległa różnicą aż pięciu bramek, ale szkoleniowiec Podlesianki nie załamywał też rąk. Wręcz przeciwnie, popularny „Didi” zapowiada dalszą walkę o dobre imię LGKS-u w IV Lidze.

Wysoka porażka ze Szczakowianką była dla wielu osób dużym zaskoczeniem. Nikt nie miał pewnie wątpliwości, że gospodarze też będą w stanie sięgnąć po trzy punkty, ale chyba nikt nie spodziewał się aż takich rozmiarów ich zwycięstwa.

– Do Jaworzna jechaliśmy z dużym respektem do klasy rywala. Jest to zespół zbudowany na graczach o ugruntowanej ligowej renomie, takich jak Maciej Małkowski, Michał Chrabąszcz, Marcin Smarzyński czy kilku innych. Analizowaliśmy ich grę w poprzednich meczach i większość naszych spostrzeżeń się potwierdziła.

To gdzie szukać przyczyn porażki?

– Niestety zawiódł nas aspekt mentalny. To co my mieliśmy zrobić jako pierwsi – czyli pokazanie dominacji czysto fizycznej, zrealizowali od pierwszych sekund gospodarze, dzięki czemu szybko objęli prowadzenie, a my już do końca pierwszej części gry nie umieliśmy się odnaleźć na boisku. Przegraliśmy próbę sił, a gospodarze wykorzystali wszystkie nasze błędy indywidualne, których popełniliśmy w tym spotkaniu zbyt wiele.

Murawa też nie sprzyjała temu, aby szybko przemieszczać się z piłką w okolice pola karnego Szczakowianki.

– Choć jest to argument, który spotyka się z ostracyzmem ze strony kibiców, bo jak to zwykle się mawia boisko jest dla wszystkich takie same, to czuło się, że nawierzchnia nie będzie sprzyjać technicznemu i kreatywnymi stylowi, jaki prezentują nasi gracze. Naszą rolą na przyszłość, mam tutaj na myśli sztab szkoleniowy, jest wypracowanie nawyków pozwalających nam na większą elastyczność w tej kwestii, bo drugi raz w tej rundzie spotykamy się z podobnym typem nawierzchni  i w obu przypadkach przegrywamy w złym stylu.

Co zatem zrobić, aby po raz kolejny nie powtórzyć tak słabej pierwszej połowy w waszym wykonaniu?

– Na pewno liderzy zespołu muszą też w takich przypadkach zacząć układać zespół z boiska, bo oni najlepiej są w stanie wyczuć, na ile skutecznie jesteśmy w stanie realizować nasz styl, a na ile powinniśmy go dopasować do warunków zewnętrznych. Choć porażka w takich rozmiarach i poniekąd w słabym stylu boli niesamowicie, to daleki jestem od piętnowania kogokolwiek za ten występ. Ten mecz w żadnym stopniu nie przysłoni mi gigantycznej wspólnej pracy jaką wykonujemy od początku tego sezonu i niesamowitego zaangażowania całej szerokiej kadry w treningi. Musimy zdefiniować ten mecz jako nauczkę i wypadek przy pracy i bardzo szybko zresetować głowy. Do końca rundy jest wystarczająco meczów, by z nawiązką zrehabilitować się z tę wpadkę.

To może bardziej optymistyczne – były jakieś plusy meczu ze Szczakowianką?

–  Niewiele, ale tak. Po pierwsze mimo skrajnie niekorzystnego wyniku do przerwy poprawiliśmy dosyć wyraźnie grę w drugiej połowie i chyba bliżsi byliśmy wyniku 1:3 niż 0:5. Po drugie z kapitalnej strony pokazali się nasi kibice, którzy zareagowali w niesamowity sposób i po tak zawstydzającym meczu, słychać od nich było tylko i wyłącznie słowa wsparcia. Doping słyszalny był również w każdym momencie meczu, a przecież już od 2 minuty przegrywaliśmy jedną bramką. Za to naprawdę chcemy serdecznie podziękować.

Kibice już od dawna bardzo mocno was wspierają no i oni sami dostrzegają, jak ciężką pracę wykonujecie na treningach.

– Nieskromnie powiem, że zawodnicy zasłużyli sobie na ten wspierający nas kredyt zaufania, gdyż chyba nawet najwięksi optymiści nie zakładali, że po jedenastu kolejkach Podlesianka będzie liderem tabeli. Oczywiście nas jako zespołu, w żaden sposób to nie satysfakcjonuje, gdyż nasz cel jest odległy i przed nami naprawdę niesamowicie intensywny czas, by utrzymać się w tej ścisłej czołówki zdecydowanie dłużej niż po rozegraniu jednej trzeciej sezonu. Chcemy ciągle się doskonalić, ale jesteśmy świadomi, że wiele trudnych momentów przed nami.

Warto też wspomnieć o Adamie Zającu, który po długiej przerwie w końcu pojawił się na boisku.

– Tak, to też duży plus. Adam Zając czekał półtorej roku na skonsumowanie tego awansu. Kicek przeszedł bardzo długą i ciężką drogę od momentu awansu do dnia dzisiejszego i cieszę się, że w końcu oficjalnie stał się trzecim zawodnikiem w historii klubu, po mnie i Maćku Niesycie, który uczestniczył w obu IV-ligowych kampaniach (2013-2015 i obecnie trwającej).

O Szczakowiance powoli trzeba zapominać, bo sezon trwa nadal i trzeba walczyć o kolejne punkty.

– Tak, Przed nami tydzień pracy i mecz z Wartą. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić, by ktokolwiek z nas nie wyszedł na to spotkanie podwójnie zmobilizowany!