Podlesianka – historia najnowsza odc. 2
13 grudnia 2018Kontynuujemy nasz reportaż dotyczący ostatniego pięciolecia w wykonaniu zespołu Podlesianki. Przed nami niezwykle ciekawy sezon 2013/2014, w którym jako beniaminek występowaliśmy na szczeblu IV Ligi. W omawianym okresie działo się naprawdę sporo, więc zapraszamy!
Beniaminek z Podlesia! Sezon 2013/2014
Awans naszego zespołu do 4 ligi wymusił na sztabie i włodarzach klubu spore zmiany. Czasu było niewiele, gdyż w czerwcu zakończyliśmy rozgrywki Klasy Okręgowej, a już w sierpniu trzeba było rozpoczynać granie na zupełnie nowym dla nas szczeblu.
W zespole zaszło naprawdę sporo zmian. Nasze szeregi opuścili: Daniel Paszek, Karol i Dawid Jakubczyk, Łukasz Piwczyk, Artur Szymik, Artur Fojcik i Piotr Wolan, Dariusz Kubacki i Adrian Leks.
Wzmocnienia przyszły z Nadwiślana Góra, z którego dyrektorem sportowym Robertem Szusterem dobre kontakty miał nasz trener Rafał Bosowski. I tak na Sołtysią zawitali – bramkarz Krystian Majerczyk, najbardziej doświadczony z gry w III-lidze – Mateusz Sobota, oraz pomocnicy Dawid Marek i Adam Grygier. Tradycyjnie otrzymaliśmy też wsparcie zawodnicze z Rozwoju Katowice, z którego trafili do nas młodzi-zdolni – Kamil Szostek, Maciej Niesyto i Daniel Jacenik. Pierwszy z nich, czyli popularny „Macia”, choć zupełnie nikt się tego początkowo nie spodziewał, stał się w niedługim czasie jednyn z najlepszych zawodników w IV Lidze na swojej pozycji. Komplet wzmocnień uzupełnił doświadczony Tomasz Waniek, który w swoich najlepszych latach występował w III lidze w Rozwoju Katowice i Walce Zabrze
Pierwszy mecz przypadł na wyjazdowy pojedynek z Gwarkiem Ornontowice, który miał już spore doświadczenie z występów na tym szczeblu. Trener Damian Galeja miał w swoim ataku dwójkę asów – Tomasza Leszczyńskiego i Jakuba Zdrzałka, i to ich obawialiśmy się najbardziej przed pierwszym gwizdkiem. Jak się okazało podczas gry, nasz zespół ani na jotę nie odstawał od Gwarka i dzielnie walczył o zwycięstwo w debiucie. W 65 minucie Andrzej Sarzała strzela gola po dośrodkowaniu Sebastiana Bubrowskiego, ale sędzia z niewyjaśnionych przyczyn bramki nie uznaje. Zemściło się to w ostatnim kwadransie, kiedy jedyny błąd świetnie broniącego w tym meczu Bartkiewicza wykorzystuje Leszczyński i po „pustym przebiegu” popularnego Pereza, głową pakuje piłkę do pustej bramki i ostatecznie po tym golu przegrywamy 0-1.
Kolejny mecz to pojedynek beniaminków. Na własnym stadionie podejmujemy Górnika Pszów, w którego składzie pojawił się młody Daniel Szczepan, niedawno debiutujący w Ekstraklasie w barwach Śląska Wrocław. Na Sołtysiej w jedenastce gości znajduje się również Marcin Widenka, który 3 lata później wystąpi w naszych barwach. Goście strzelają jako pierwsi bramkę, a my odpowiadamy dopiero w 91 minucie po golu głową Andrzeja Sarzały, który jako pierwszy zawodnik w historii klubu punktuje w 4 lidze. Choć liczyliśmy na więcej, to jedno „oczko” trzeba było uszanować, gdyż od czegoś w końcu trzeba było zacząć.
Trzecia kolejka to coraz większa chrapka na komplet punktów, jednak wyjazd w Beskidy na boisko Wisły – Ustronianki był dla nas sporą niewiadomą. Jak się okazało, na mecz ten wybrała się spora liczba naszych kibiców, którzy zachęceni dodatkowymi atrakcjami czekającymi w górskim kurorcie, dzielnie wspierali nasz zespół. Choć po raz drugi z rzędu zdobywamy tylko jeden punkt, to po naprawdę niesamowitym meczu. Co ważne żaden z kibiców nie mógł po tym spotkaniu czuć się zawiedziony. Remisujemy 4-4, a hattrick’a zdobywa niezawodny – Krzysztof Michalski, udowadniając, że przeskok o szczebel wyżej wcale nie musi przerywać jego popisów strzeleckich. Jedno trafienie dorzuca Andrzej Sarzała.
7 dni później wracamy na Sołtysią gdzie podejmujemy drużynę Fortecy Świerklany. Cały mecz mamy ogromną przewagę, jednak mimo ostrego ostrzeliwania bramki gości, nic nie chciało wpaść do siatki. Na szczęście ostatnia akcja meczu to rajd prawą stroną młodego Jurowicza, który wykłada piłkę do Tomasza Wańka i po ostatnim gwizdku możemy wreszcie się cieszyć z pierwszych 3 punktów!
Wygrana mocno nas zmobilizowała jednak przed nami było niezwykle ciężkie zadanie. Najbliższy przeciwnik to klub z ogromnymi tradycjami – GKS Jastrzębie. Zespół budowany pod kątem bezdyskusyjnego awansu i posiadającym w tamtym okresie niezwykle mocną kadrę zawodniczą, z której kilku zawodników dalej występuje w tym zespole, ale już na szczeblu…I ligi, na czele z kapitanem i bezspornie najlepszym piłkarzem ostatnich lat w Jastrzębiu – Kamilem Jadachem.
Choć początkowo dzielnie walczyliśmy, to mecz który zgromadził prawie 800 osób na ogromnym stadionie miejskim, zakończył się naszą klęską. GKS wygrywa 6-0, pokazując nam ile jeszcze pracy czeka nas by równać w tej lidze do najlepszych. GKS-owi oddać trzeba jednak, ze przestał tą ligę o lata świetlne, gdyż ostatecznie z 78 punktami i 100 strzelonymi golami weszli bez problemu do 3 ligi.
Kolejka nr 6 to wyjazd od Bojszów na mecz z bardzo wówczas solidny GTS-em. Zaczynamy fatalnie, bo w 19 minucie Kamil Bartkiewicz fauluje wychodzącego na czysto napastnika gospodarzy, przez co otrzymuje czerwoną kartkę, a gracze z Bojszów mają rzut karny, który skutecznie egzekwuje Wróbel. Cały mecz staramy się gonić wynik, ale w 90 minucie dobija nasz były piłkarz m.in.GKS-u Bełchatów – Łukasz Wesecki, który w roku 2015 ma kilku-meczowy epizod w naszych barwach.
Sytuacja robiła się trochę nieciekawa, gdyż spadliśmy na 14 miejsce w tabeli i by nie zagrzebać się w jej dole, potrzebowaliśmy szybkiego zastrzyku punktów – najlepiej trzech. Kolejny raz nie wydawało się to zadaniem łatwym, gdyż na nasz obiekt przyjechać miał uznany zespół Czarnych-Górala Żywiec. Od kilku dni lało niemiłosiernie i boisko na Sołtysiej nasiąknięte wodą było niczym gąbka. Rozpoczynamy fatalnie, bo w 37 minucie Osmałek wyprowadza gości na prowadzenie. Na przerwę schodzimy przegrywając, ale po zmianie stron pokazujemy niesamowitą moc! Mecz kończy się wynikiem 4-1 dla nas, a łupem bramkowym dzielą się Bubrowski, Marek, Jurowicz i Waniek.
Jako, że mecz z Góralem odbywał się we wtorek, to mieliśmy bardzo mału czasu na regenerację po spotkaniu w tak ciężkich warunkach boiskowych. Sobotnie starcie z AKS-em Mikołów, to typowe piłkarskie szachy i kończymy je po bezbarwnej grze wynikiem 0-0
W następnym meczu gościmy u siebie Unię Racibórz i kolejny raz okazujemy się bardzo gościnni dając gościom strzelić jako pierwszym gola. Szybko jednak za sprawą Michalskiego wyrównujemy, a po przerwie dopełniamy dzieła zniszczenia dokładając trafienia Sebastiana Bubrowskiego i Dawida Marka.
Niestety po spotkaniu z Unią Racibórz definitywnie z zespole żegna się trener Rafał Bosowski, który zostawia beniaminka na wysokim 9 miejscu. Z racji tego, iż praca w Podlesiu wymagała niesamowitych nakładów zaangażowania i pracy, nasz szkoleniowiec uznał, ze jego czas na Podlesiu się kończy i czas na solidny odpoczynek. Pracę podejmuje kilka miesięcy później przejmując III-ligową Polonię Łaziska.
Trenerem zespołu zostaje najbardziej doświadczony zawodnik naszej kadry – Grzegorz Rajman, który jednak podejmuje decyzję, że funkcję tę będzie łączył z aktywnym graniem graniem w piłkę.
Debiut Rajmana przypadka na gorący teren Krupińskiego Suszec, gdzie po niezłym i szybkim meczu przegrywamy 2-3. Co ciekawe oba gole zdobywa nasz nowy szkoleniowiec.
Kolejne spotkanie, które gramy na Sołtysiej wypada wyśmienicie. Na nasz stadion przyjeżdża Drzewiarz Jasienica i niebawem wraca pod Bielsko z bagażem pięciu goli! Łupem bramkowym dzielą się Michalski (2), Marek, Rajman i Sarzała.
Kolejne spotkanie to niedaleki wyjazd do Przyszowic, gdzie mierzymy się z tamtejszą Jednoscią 32. Spotkanie początkowo układa się nam nieźle i na przerwę po bramkach Soboty i Michalskiego schodzimy z wynikiem 2-2. Niestety w ostatnim kwadransie rozluźniamy szyki obronne i po golach Mnochego i Wierciocha ulegamy 2-4.
W następnym pojedynku gościmy drugą siłę tamtego sezonu, czyli Iskrę Pszczyna. Rywal ten do dnia dzisiejszego jest dla nas bardzo niewygodny, gdyż od tamtego momentu rozegraliśmy z nimi 7 meczów, z czego tylko 1 wygraliśmy, 2 zremisowaliśmy i aż 4 razy przegraliśmy. Nie inaczej było w tamtym spotkaniu, gdzie praktycznie w pojedynkę rozstrzeliwuje nas Piotr Maroszek, który kompletuje hattricka’a, a jedno trafienie dorzuca Adam Maślorz.
Dwie porażki z rzędu mocno osłabiły morale zespołu, a na dodatek czekał nas pojedynek z rezerwami I-ligowego GKS-u Katowice, który jak się okazało wystawił iście I-ligowy skład. Rafał Dobroliński w bramce a w polu Rafał Figiel, Jacek Jarnot, Arkadiusz Kowalczyk, Ievgen Radionov, Dominik Sadzawicki, Patryk Widuch, Dariusz Zapotoczny, Kamil Bętkowski i w ataku były napastnik Korony Kielce – Michał Zieliński. Choć patrząc na skład Gieksy byliśmy spisani na starty, to walczyliśmy z ligowcami jak równy i do 86 wygrywaliśmy 2-1 po bramkach Michalskiego i Grygiera, ale niestety gospodarze wyrównali. Mimo wszystko podział punktu wydawał się być dla nas cenną zdobyczą i przyjęliśmy go z zadowoleniem.
Ostatni mecz rundy jesiennej to domowe spotkanie z dołująca w tabeli Spójnią Landek, z którą męczymy się niemiłosiernie, ale ostatecznie po bramce głową Andrzeja Sarzały zdobywamy bardzo cenne 3 punkty.
Choć za nami było już 15 meczów rundy jesiennej, to do rozegrania awansem był jeszcze pierwszy mecz rundy rewanżowej z Gwarkiem Ornontowice. W zimny listopadowy dzień zaczynamy wyśmienicie i już w 2 minucie wychodzimy na prowadzenie po bramce Krzysztofa Michalskiego. Niestety było to klasyczne dobre złego początki i ostatecznie ulegamy na własnym boisku aż 1-4.
Ostatecznie rok zamykamy 9 pozycją w tabeli, co dla beniaminka może być wynikiem całkiem przyzwoitym
W zimę dochodzi w kadrze naszego zespołu do małego trzęsienia ziemi. Po jednej rozegranej rundzie odchodzą Kamil Szostek, Mateusz Sobota, Adam Grygier, Krystian Majerczyk, Tomasz Waniek i Dawid Marek. Nie było jakąś dużą tajemnicą, że klubu nie było już stać na utrzymywanie tylu mocnych zawodników i po prostu trzeba było szukać innych alternatyw. Dużym ciosem była też informacja o zakończeniu kariery przez Grzegorza Sikorę, który zajął się już definitywnie pracą trenerską z młodzieżą w Gwarku Ornontowice.
Jeżeli chodzi o zyski, to wartym odnotowania jest przyjście Łukasza Kuta, który choć jeszcze był młodzieżowcem, to miał już na swoim koncie 11 II-ligowych występów w Rozwoju Katowice. Stawkę pozyskanych uzupełnili bramkarz Tomasz Surma z Neptuna Końskie, Karol Jakubczyk, który wrócił po półrocznym okresie spędzonym na futsalowych boiskach oraz pierwszy „stranieri” w barwach Podlesianki – Ukrainiec Nikita Krasnoszczokov. Na jego certyfikat dosyć długo musieliśmy czekać, więc popularny „Niko” debiut zaliczył dopiero w 25 kolejce.
Wiosnę zaczynamy dobrze, bo ogrywając w wjazdowym spotkaniu Górnika Pszów 2-1. Gole głową głową zdobywają Mateusz Sowa i Krzysztof Michalski, choć to pierwszy z ich trafił efektowniej, popisując się niesamowitym wyskokiem dosiężnym i timingiem.
W następnej kolejce wracamy na Podlesie, gdzie rywalizujemy z Wisłą-Ustronianka, która przez zimę pozbyła się praktycznie wszystkich doświadczonych zawodników i w rundzie rewanżowej występowała jedynie samą młodzieżą . Nie zakończyło się to dla nich dobrze, gdyż ostatecznie znaleźli się na miejscu spadkowym i pożegnali się z 4 ligą.
W tym spotkaniu troszkę się męczymy jednak ostatecznie dzięki hattrrick’owi Krzysztofa Michalskiego i jednej bramce Marcina Łobody wygrywamy 4-2 i wskakujemy na niezłą 8 pozycje w tabeli ligowej.
Niestety coś zaczęło się psuć w podleskiej drużynie. Nie bez znaczenia był fakt, iż trener Grzegorz Rajman z racji swoich występów na boisku, nie mógł dobrze diagnozować problemów, które trapiły nasz zespół podczas gry i zaczęło się to powoli odbijać na wynikach. Z perspektywy czasu i biorąc pod uwagę dobre wyniki jakie „Maras” osiąga już jako „klasyczny” trener z Pogonią Imielin, to z całą pewnością warto było wtedy zawiesić buty na kołek i prowadzić zespół z ławki rezerwowych. Tego póki co nie wiedzieliśmy, a obecność na boisku zawodnika z tak sporymi umiejętnosciami wydawała się nam niezbędna.
W kolejnym meczu przegrywamy na sztucznym boisku Fortecy Świerklany 0-1, by potem czekać na przyjazd hegemona z Jastrzębia-Zdroju. Choć nasz zespół wysoko postawił poprzeczkę Jastrzębianom i w pewnym momencie po bramce Andrzeja Sarzały załapaliśmy kontakt na 1-2, to jednak potencjał podopiecznych Grzegorza Łukasika był na tyle spory, ze ostatecznie przegrywamy 1-3, a wszystkie gole strzela popularny Cani-gol, czyli Wojciech Caniboł, który w zeszłym sezonie mocno przyczynił się do awansu Jastrzębian do I ligi.
W meczu z GTS-em Bojszowy niezmiernie liczyliśmy na przełamanie złej passy, jednak po bardzo słabym spotkaniu z obydwu stron tylko remisujemy 1-1, a wyrównującego gola i zarazem swojego premierowego w Podlesiance zdobywa Daniel Jacenik.
Po tym meczu czekał nas daleki wyjazd do Żywca, gdzie czekali na nas chcący się zrewanżować za jesienne lanie – Czarni-Góral Żywiec. Na stadionie w podgórskiej miejscowości dzieje się naprawdę sporo. Oba zespoły grają radosny futbol, a wynik zmienia się jak w kalejdoskopie. Ostatecznie ulegamy 3-5, choć trzeba nadmienić, że przy wyniku 3-4 rzuciliśmy wszystko na szalę by zremisować, co poskutkowało bramką na 3-5 w 92 minucie gry. Gole dla nas strzelali Bubrowski, Gruszczyński i Sarzała.
W tabeli, choć nie było jeszcze tak źle robiło się coraz bardziej parno. W zanadrzu mieliśmy domowy mecz z przedostatnim w tabeli AKS-em Mikołów, który w tamtym okresie poruszał się już po równi pochyłej, wprost do Klasy Okręgowej. Okazja do solidnego odbicie się była wręcz wymarzona, jednak to co się stało wtedy na Sołtysiej można nazwać jednym słowem – dramat. Grający bardzo przeciętne zawodny AKS ogrywa lekko osłabioną personalnie Podlesiankę 3-0, a trener Grzegorz Rajman podczas całych 90 minut nie dokonuje żadnej zmiany, co tylko świadczyło o tym, że mało było alternatyw na ławce rezerwowych.
Po tym spotkaniu na Sołtysiej dochodzi do tąpnięcia, czego konsekwencją jest zakończenie współpracy z trenerem Grzegorzem Rajmanem. Choć pojawia się taka propozycja, z oczywistych przyczyn popularny „Maras” rezygnuje również z gry jako zawodnik. Z treningów rezygnuje również najlepszy strzelec na tamten moment – Krzysztof Michalski.
Nowym trenerem zostaje Jakub Musioł, który wcześniej z powodzeniem miał okazję prowadzić w IV lidze Jedność 32 Przyszowice.
Niestety nowy trener zastaje w zespole obraz nędzy i rozpaczy, gdyż nie tylko traci „z urzędu” z kadry zawodniczej Rajmana i Michalskiego – z pewnością ludzi, którzy stanowili o sile zespołu, ale też kartki i kontuzje zrobiły swoje, wiec na swój debiut do Raciborza udaje się w bardzo przetrzebionym składzie i nie ma co się dziwić, że ulegamy Unii 0-2.
By trochę podreperować kadrę zawodniczą i wpadamy na szalony pomysł i namawiamy na krótkoterminowy „comeback” Łukasza Knapka, który karierę zakończył z końcem 2012 roku i Grzegorza Sikorę, który od piłki odpoczywał troszkę krócej. Z całą pewnością humor naszemu szkoleniowcowi poprawił fakt, że oprócz doświadczonej dwójki, do gry wreszcie został zgłoszony Nikita Krasnoszczokow.
Mimo wzmocnień ciężko było być całkowitym optymistą, gdyż w ramach 24 kolejki podejmowaliśmy trzeci w tabeli Krupiński Suszec, który finansowany w tamtym czasie jeszcze finansowany był przez tamtejsza kopalnię i posiadał w swoich szeregach naprawdę mocnych graczy.
Trener Musioł dobrze ustawił zespół, bardzo uszczelniając defensywę. Na pozycji nr „dziewięć” znalazł natomiast miejsce dla Artura Muszalika, który w tej rundzie grywał naprawdę mało. Jak się okazało taki pomysł na grę sprawdził się i po bardzo ciężkim i wyrównanym meczu ogrywamy Krupińskiego 1-0 po złotym golu Andrzeja Sarzały. Oczywiście nasz stoper gola zdobył strzałem z głowy.
W następny weekend udajemy się w daleką podróż do Jasienicy a tam przychodzi nam się zmierzyć z broniącymi się przed spadkiem graczami Drzewiarza. Zaczynamy bardzo dobrze, bo w 20 minucie Dawid Jurowicz dopada do odbitej przez bramkarza piłki po strzale z dystansu Bubrowskiego i wychodzimy na prowadzenie! Tuż przed przerwą sytuacja znacząco się komplikuje, gdyż drugą żółtą kartkę otrzymuje Mateusz Sowa i całą drugą połowę musimy grać w dziesiątkę. Gospodarze wietrzą szansę i przez całe 45 minut ostro ostrzeliwując naszą bramkę, jednak dzięki heroiczne postawie naszej defensywie i świetnie broniącego Bartkiewicza dowozimy zwycięstwo do końca meczu i przywozimy cenne 3 punkty do Katowic! Jako ciekawostkę podajmy, iż trenerem Drzewiarza był wtedy obecny Ireneusz Kościelniak, obecnie jeden z trenerów Kadry Polski U-20, a w czasach zawodniczych solidny gracz kilku klubów Ekstraklasy.
Po ciężkim meczu z Drzewiarzem podejmujemy na własnym boisku Jedność 32 Przyszowice. Mecz rozpoczynamy golem Andrzeja Sarzały na który za minutę odpowiada Ariel Mnochy. W drugiej połowie Dawid Jurowicz marnuje rzut karny, który notabene sam wywalczył, ale w 65 minucie kapitalnym wolejem zza „szesnastki” bramkarza Szindlera częstuje Marcin Łoboda i wygrywamy 3 mecz z rzędu! Takiej serii jeszcze w IV Lidze nie mieliśmy!
Niestety każda seria musi mieć swój koniec, a my mieliśmy przed sobą wyjazd do Pszczyny na mecz z wiceliderującą Iskrą. W tym pojedynku jesteśmy „bez sztycha” i jedyne przy wyniku 1-5 co pozostało nam na osłodę, to honorowa bramka Dawida Jurowicza.
Na szczęście trzy zwycięstwa z rzędu mocno podreperowały nasz dorobek w tabeli i na trzy kolejki przed końcem byliśmy bardzo bliscy spokojnego utrzymania w IV lidze, choć tak naprawdę do samego końca ciężko było wyrokowac ile zespołów tak naprawdę będzie spadać.
Przedostatnia kolejka to mecz derbowy z GKS-em II Katowice, który tym razem nie przyjechał w tak mocnym składzie, a kolorytu ich jedenastce dodawał jedynie Albańczyk Elvist Ciku, obecnie gracz II-ligowego czeskiego klubu FC MAS Taborsko. Warto nadmienić, iż był to pierwszy mecz w historii naszego klubu, który transmitowany był na żywo w internetowej telewizji Slaskie.tv, na potrzeby której powstało na stadionie nawet specjalne rusztowanie. Niestety transmisja nie wpłynęła pozytywnie na nasz zespół, który po dosyć dziwnym meczu przegrał 2-5. Bramki dla nas strzelali Mateusz Sowa i Artur Muszalik, a naszym katem okazał się Przemysław Sawicki, który roku 2016 zadebiutował w I lidze w barwach popularnej Gieksy.
Ostatni mecz sezonu graliśmy ze zdegradowaną już Spójnią Landek i nie był to typowy mecz o pietruszkę, gdyż już przed spotkaniem wiedzieliśmy, iż zwycięstwo może dać nam 9 miejsce w tabeli, natomiast remis bądź porażka mogą zepchnąć nas maksymalnie na miejsce 11.
Zaczynamy zgodzie z planem, bo w 35 minucie wynik strzałem głową otwiera Andrzej Sarzała. Mimo kilku wyśmienitych sytuacji po podwyższenia wyniku, tracimy gola po samobójczym golu Mateusza Sowy i ostatecznie remisujemy z outsiderem 1-1, co wiąże się z zakończeniem rozgrywek na 11 miejsce w tabeli.
Oczywiście nikt nie rozpaczał z powodu tej lokaty, gdyż co najważniejsze w naszym debiutanckim sezonie utrzymaliśmy się w IV lidze, mimo sporych osłabień w zimie i mimo dosyć sporego kryzysu, który dopadł nas na początku rundy rewanżowej. Łacznie zdobyliśmy 36 punktów na które składało się 10 zwycięstw, 6 remisów i 14 porażek. Bilans bramkowy wynosił 45-64. Najlepszym strzelcem zespołu zostaje po raz drugi z rzędu Krzysztof Michalski, który zdobywa tym razem 14 goli. Najwięcej spotkań, czyli 29 – zaliczyli Dawid Brehmer i Marcin Łoboda. Pierwszy z nich zaliczył również największą liczbę minut na boisku, których uzbierał łącznie 2459. Najwięcej kartek otrzymali Sebastian Bubrowski i Andrzej Sarzała. Najmłodszym zawodnikiem był Dawid Jurowicz (17 lat), a najstarszym Grzegorz Rajman (39 lat).
Klasyfikacja strzelców Podlesianki – sezon 2013/2014
14 – Krzysztof Michalski
9 –Andrzej Sarzała
3 – Grzegorz Rajman, Dawid Marek, Dawid Jurowicz
2 – Sebastian Bubrowski, Tomasz Waniek, Mateusz Sowa
1 – Bartosz Gruszczyński, Adam Grygier, Daniel Jacenik, Artur Muszalik
Wszyscy zawodnicy Podlesianki w sezonie 12/13:
Bramkarze: Kamil Bartkiewicz, Krystian Majerczyk (tylko jesień), Tomasz Surma (tylko wiosna)
Obrońcy: Paweł Koźniewski, Mateusz Sowa, Marcin Łoboda, Andrzej Sarzała, Maciej Niesyto, Mateusz Sobota (tylko jesień)
Pomocnicy: Dawid Brehmer, Sebastian Bubrowski, Józef Gębczyk, Dawid Jurowicz, Bartosz Gruszczyński), Grzegorz Rajman, Daniel Jacenik, Kamil Szostek (tylko jesień), Adam Grygier (tylko jesień), Karol Jakubczyk (tylko jesień), Nikita Kransoszczokow (tylko wiosna), Grzegorz Sikora (tylko wiosna), Dawid Marek (tylko jesień), Bartosz Niesyto (tylko wiosna), Tomasz Waniek (tylko jesień), Łukasz Kut (tylko wiosna)
Napastnicy: Krzysztof Michalski, Artur Muszalik, Łukasz Knapek (tylko wiosna)
Bez oficjalnych występów, ale na ławce rezerwowych: Mateusz Gniadek, Aleksander Skrobol i Kamil Kopiec.
Trener: Rafał Bosowski (1-9 kolejka), Grzegorz Rajman (10-23 kolejka), Jakub Musioł (24-30 kolejka)
Kierownik: Henryk Grabowski
Pomocnik kierownika: Kamil Kopiec
Fizjoterapeuta: Marcin Suchanek
Prezesi: Mariusz Kałuza i Grzegorz Kubista
foto: Gieksiarze.pl/Łukasz Polczyk, Baron, Regionalnapilka.pl/Rafał Sacha, archiwum własne