Nawiązali walkę! Podlesianka – Śląsk Świętochłowice 1-5
16 listopada 2017Mecz finałowy rozgrywany na stadionie katowickiego Kolejarza miał być świętem piłki nożnej w Katowicach. Oba zespoły zarówno Podlesianka jak i Śląsk Świętochłowice, były ekipami, które grają futbol „na tak” i mimo różnicy jednej klasy rozgrywkowej, nikt nie stawiał naszych zawodników na straconej pozycji. Uprzedzimy fakty i jeszcze przed relacją dodamy, iż niestety do poziomu obydwu drużyn nie dopasowała się trójka sędziowska na czele z Adrianem Sopniewskim, który mówiąc kolokwialnie zminimalizował nam szansę wyrównanej rywalizacji i w sposób znaczący wpłynął na losy tego spotkania.
W pierwszych minutach lepiej z gry wyglądał zespół z Podlesia, który chyba troszkę zaskoczył swoich rywali wysokim podejściem i kilkoma niezłymi odbiorami przed ich polem karnym. Niestety dosyć szybko gracze Śląska wytrącają nas z rytmu. W 7 minucie gry egzekwują rzut rożny, gdzie dajemy się zaskoczyć zagraniem piłki ziemią na 11 metr, a tam nabiegający Jaskiernia strzela pierwszego gola dla Śląska. Warto zaznaczyć, że przed rozegraniem tej sytuacji sędzia całkowicie nieprawidłowo wskazał na rzut rożny. Zdecydowanie ostatni piki dotknął zawodnik Śląska…
Niewiele brakło by kilka minut po stracie gola Podlesianka wyrównała. Colik zagrywa w polu karnym do Kaczmarczyka, który strzałem w krótki róg próbuje zaskoczyć Gambusza, jednak golkiper paruję piłkę do boku.
Kolejne długie minuty to okres wyrównanej gry bez większych okazji z obu stron. Nasi zawodnicy starali się kreować akcję ofensywne, jednak ciężko było się przedrzeć przez obronę zespołu popularnej Skałki.
W 38 minucie mamy pierwszą poważną kontrowersję. W naszym polu karnym, ogrywa Witasa skrzydłowy gości, a asekurujący go Brehmer, z najbliższej odległości przed strzelcem wykonuje wślizg mający na celu zblokować strzał. Sędzia dopatruje się ręki, choć na nagraniu video dokładnie widać, iż piłka po strzale w żaden sposób nie zmieniła toru lotu ani swojej siły. Wpadła po prostu do „koszyczka” Piotra Wolana. Na dodatek nasz zawodnik miał całkowicie naturalnie ułożone ręce a odległość na reakcję wynosiła pół metra. Sędzia nie dość, że odgwizduje rzut karny, to jeszcze każe naszego kapitana drugą żółtą kartką i od tego czasu musimy grać w dziesiątkę. Pewnym egzekutorem jedenastki jest Kamil Ściętek.
Ta sytuacja bynajmniej nas nie załamała i jeszcze przed przerwą mogliśmy złapać kontakt. W 40 minucie ładną centrę z lewego skrzydła Zająca na krótkim słupku przecina Kaczmarczyk, ale piłka trafia tylko w słupek bramki Gambusza.
Chwilę później Rosiński wypuszcza bokiem pola karnego Widenkę, którego ewidentnie w polu karnym fauluje Mołas. Sędzia był w tej sytuacja dobrze ustawiony i musiał widzieć, iż obrońca ze Świętochłowic wykonuje wślizg na obie nogi ścinając jak drzewo naszego zawodnika! W tym momencie powinniśmy na przerwę schodzić wykonawszy najpierw rzut karny.
W przerwie trener Daniel Kaczor dokonał pokerowej zagrywki, zmieniając drastycznie ustawienie zespołu. Gra trójka obrońców była ryzykowana, jednak okazało się, że początek drugiej części gry toczony był pod mocne dyktando Podlesianki!
Już 47 minucie było o krok od kontaktowego gola. Szostek odbiera piłke ostatniemu obrońcy Śląska i pędzi kilkanaście metrów wychodząc sam na sam z bramkarzem. Niestety w tej 100% sytuacji Szosti pasówką uderza centymetry od słupka bramki Gambusza.
Nie poprzestajemy na tym i przez około kwadrans szturmujemy wszystkimi siłami bramkę zupełnie zaskoczonego tym obrotem spraw zespołem Śląska. Najpierw po dograniu Kaczmarczyka, Rosiński posyła z pola karnego bombę w krótki słupek, ale bramkarz Skałki z najwyższym trudem broni ten strzał.
W 62 minucie nasz napór wreszcie przynosi efekt. Najpierw w zamieszaniu w polu karnym Renner bliski jest strzelenia gola, ale już kilkanaście sekund później już cieszy się z kontaktowego trafienia! Szostek z dziecinną łatwością ogrywa wzdłuż linii końcowej kryjącego go obrońcę, wykłada piłkę Rennerowi, który dopełnia formalności mocnym strzałem z bliskiej odległości zdobywa gola!
Chcieliśmy pójść za ciosem, jednak gra w dziesiątkę coraz bardziej doskwierała, co próbowali wykorzystać nasi rywale. Groźnie było po strzale starszego z braci Lesików, jednak uderzenie przeszło obok bramki.
W 70 minucie sędzia Sopniewski wyciąga kolejnego „królika z kapelusza”. W naszym polu karnym w pojedynku z Rennerem pada Wasiak, a arbiter bez wahania wskazuje na wapno. Kolejny raz po analizie stwierdzamy, że nasz obrońca z całą pewnością nie faulował, a wręcz w kluczowym momencie wycofał nogę!
Pomimo wyniku 1-3 nasi zawodnicy się nie załamali. Dwie minuty później Colik zagrywa do Rosińskiego, który uderza przy krótkim słupka, ale kolejny raz na posterunku jest Gambusz.
W 75 minucie prawym skrzydłem urywa się Kubacki i wykłada wzdłuż bramki piłkę jak „na tacy” do Drzymały, który z najbliższej odległości trafia do bramki rywala! Mamy 3-2? Niestety, czego już można było się domyśleć, chorągiewka bocznego poszła w górę – bramka nieznana i spalony! Ciężko z analizy video jednoznacznie ocenić, jednak fakt z pewnością jest taki, że Kubacki zagrywał piłkę niewiele sprzed linii końcowej i szansa na spalony była naprawdę niewielka…
Kilka sekund później Śląsk wznawia po rzekomym spalonym, Kaczmarczyk zabiera piłkę obrońcy i kolejny raz szukając bliższego słupka próbuje zaskoczyć bramkarza. Niestety dla Podlesianki – i tym razem golkiper spisał się bez zarzutu.
Ostatni faza spotkania to stopniowe otwieranie się naszego zespołu. Nie mając nic do stracenia, a na dodatek coraz bardziej odczuwając brak jednego zawodnika dwukrotnie dajemy sobie wbić bramki. Najpierw w 76 minucie strzałem w okienko z 25 metrów punktuje Paweł Lesik, a w 83 minucie wynik ustala strzałem z bliskiej odległości po dograniu ze skrzydła – Kamil Pysno. Sytuacja ta była bliźniaczo podobna do nieuznanej bramki Drzymały. Tym razem się dało…
My mieliśmy jeszcze tylko jedną szansę, kiedy Rosiński bardzo ładnie uderzył z rzutu wolnego, lecz kolejny raz wyśmienitą robinsonadą popisał się Gambusz.
Nasz zespół jest bardzo ambitny i z całą pewnością najwięcej winy będziemy szukać u samych siebie. Nie zmienia to jednak faktu, że zarówno licznie zgromadzeni kibice naszego klubu, jak i sami zawodnicy wraz ze sztabem, czują się rozgoryczeni i skrzywdzeni.
Na szczęście, co paradoksalne przy wyniku 1-5, w naszej grze było bardzo dużo dobrych momentów i praktycznie przez cały mecz byliśmy co najmniej równorzędnym rywalem dla graczy ze Świętochłowic. Na ich korzyść zadziałał jednak fakt większego doświadczenia i możliwość rywalizacji co tydzień na wyższym poziomie. Niestety znowu skuteczność w sytuacjach podbramkowych nie stała u nas zbyt wysoka. Jesteśmy natomiast przekonani, iż ogólnie dobra postawa Podlesianki zaowocuje jeszcze w tym roku, gdzie czekają nas w lidze dwa arcyważne spotkania. Najbliższe już w sobotę. W Rudzie Śląskiej – Wirku, podejmiemy tamtejszy Wawel!
Jeszcze raz serdeczne dzięki dla naszych Kibiców! To Wy zasłużyliście na ten puchar bardziej niż wszyscy inni! Podlesie, hej!
Protokół meczowy:
Finał Pucharu Polski (Podokręg Katowice)
środa, 15 listopada, godz. 18.00, Stadion MOSiR „Kolejarz”, ul. Alfreda 1, Katwoice
LGKS 38 Podlesianka – MKS Śląsk Świętochłowice 1-5 (0-2)
0:1 Jaskiernia,7 minuta
0:2 Ściętek, 39 minuta (rzut karny)
1:2 Renner, 52 minuta (asysta Szostek)
1:3 Ściętek, 70 minuta (rzut karny)
1:4 P.Lesik, 76 minuta
1:5 Pysio, 83 minuta
Sędziował: Adriam Sopniewski (Katowice)
PODLESIANKA: Wolan – Witas (46. Kubacki), Renner, Nawrot (70. Ruszkowski) Widenka – Szostek, Brehmer (c) Colik, Rosiński , Zając (66. Drzymała) – Kaczmarczyk (81. Fabian). Trener Daniel KACZOR.
Rezerwa: Węglarz, Rawicki, Kiełbowicz
ŚLĄSK: Gambusz – Koniarek, Mołas, Wawrzyniak, D.Czapla (70. Helwik) – Wasiak (70. M Czapla), Kaciuba (46. A.Lesik), Kaiser (c), Jaskiernia (74. Pysno), P.Lesik – Ściętek. Trener Janusz KLUGE
Rezerwa: Krupa, Wernike, Wagner
Żółta kartka: Brehmer, Szostek, Colik, Zajac, Nawrot – D.Czapla, Mołas
Czerwona kartka: Brehmer (38 minuta, druga żółta)
Foto: Slaskisport.tv/Agata Dworczak