D: BREHMER: ” PRZED NAMI WYZWANIE ŻYCIA”

D: BREHMER: ” PRZED NAMI WYZWANIE ŻYCIA”

28 stycznia 2023 0 przez Kamil Drzeniek

Z naszym szkoleniowcem Dawidem Brehmerem poruszyliśmy kilka ważnych kwestii, które czekają nas w trwającym już roku kalendarzowym. O minionej rundzie jesiennej, przygotowaniach na wiosnę, planach na przyszłość przeczytacie w bardzo obszernej rozmowie, którą przeprowadził dla was Kamil Drzeniek.

Już prawie dwa tygodnie minęły od wznowienia treningów przez Podlesiankę. W jakich nastrojach wróciliście do zajęć? W drużynie widać chęć kontynuacji tego, co udało się wywalczyć jesienią?

– Zespołowe treningi wznowiliśmy dwa tygodnie temu, ale warto podkreślić, że to nie był początek naszych zimowych przygotowań. Każdy z naszych zawodników wyposażony jest w sprzęt GPS monitorujący wysiłek i zakres tętna. Dzięki sześciu spersonalizowanym jednostkom biegowym, które każdy z graczy w wyznaczonym czasie realizował indywidualnie, na pierwszych wspólnych zajęciach zawodnicy mieli już gotową bazę tlenową, co znacznie przyspieszyło wejście w kolejny etap przygotowań. Słuszność tej drogi potwierdziły nam testy motoryczne, które robiliśmy na początku tego tygodnia. Większość zespołu dokonała znacznego progresu, co jasno wskazuje na to, jak poważnie nasi zawodnicy potraktowali zadania domowe. Wracając do meritum pytania – tak, zawodnicy, ale również i my jako sztab, wróciliśmy do treningów pełni pasji i w mocnym postanowieniu jak najlepszego przygotowania się do rundy rewanżowej. Na każdych zajęciach gołym okiem widać, że gracze są mocno zdeterminowani i wyczuwają, że w tej rundzie będzie trzeba wyjść poza dotychczasową strefę komfortu by realnie powalczyć o swoje marzenia.

Czyli mimo, że IV liga to jednak cały czas poziom amatorski, wy podchodzicie do tego w pełni profesjonalnie i nie ma mowy aby ktoś wrócił z przysłowiową dodatkową „oponką”.

– Nie chciałbym, żeby wszystko brzmiało zbyt cukierkowo, bo wiadomo, że problemy zdarzają się w każdym zespole i również i nas nie omijają, niemniej jednak podejście naszych graczy wykracza z pewnością poza ogólnie przyjęte ramy czwartoligowych rozgrywek. Nie tylko nikt nie wrócił z urlopu z oponką, ale wręcz u części zawodników waga poszła w dół lub pojawiły się dodatkowe zarysy tkanki mięśniowej. Jestem na tym punkcie bardzo wyczulony, gdyż uważam, że jeżeli w piłce pojawiają się większe lub mniejsze pieniądze, to gracze mają obowiązek prezentować się godnie nie tylko na boisku, ale również dbać o sportową sylwetkę. Cieszę się, że na tym polu nie muszę sięgać po jakikolwiek sposoby przymuszania zawodników, gdyż każdy z nich jest niezwykle świadomy. Zaznaczam, że mówimy tu nie tylko o naszej młodzieży, ale też o graczach doświadczonych.

To chyba też duży przeskok dla samego klubu na przestrzeni ostatnich kilku, kilkunastu lat, gdzie zgaduję w ciemno – nie zawsze wyglądało to tak profesjonalnie jak teraz.

– Zgadza się. Nie zawsze w Podlesiance było różowo. Jestem w klubie już ogromny kawał czasu, bo już ponad 20 lat i rzeczywiście od czasu „wielkiego resetu” po spadku z 4 ligi w roku 2015 udaje nam się rok po roku dokładać małą cegiełkę do rozwoju klubu i budowania go na naprawdę zdrowych zasadach. Efekty nie przyszły od razu i kilka zdarzyło się nam spektakularnie wyłożyć, nie tylko na polu stricte sportowym, ale i organizacyjnym. Staramy się jednak uczyć na własnych błędach, ale nie boimy się też odważnie marzyć o jeszcze lepszej przyszłości. W chwili obecnej wiele czynników złożyło się na to, że możemy mówić, iż w dużym stopniu zaczynamy funkcjonować jak klub przynajmniej półprofesjonalny. Zasługę w tym ma wiele osób, zaczynając od zarządu, struktur akademii młodzieżowej, sztabu medialnego i szkoleniowego, kończąc na najważniejszych  aktorach tego przedsięwzięcia, czyli zawodnikach.

W ostatnich latach mieliście okazję występować zarówno w Okręgówce, jak i IV Lidze. Odczuwacie dużą różnicę pomiędzy tymi poziomami?

– Pomiędzy 4 ligą, a Klasą Okręgową jest spory przeskok, by nie powiedzieć przepaść. Na naszym szczeblu spotykamy się już z częściową profesjonalizacją. Grają z nami w lidze rezerwy zespołów Ekstraklasy czy I ligi, a także zespoły, których kibice pamiętają najwyższy szczebel rozgrywkowy – Ruch Radzionków, Szczakowianka Jaworzno, Szombierki Bytom, MKS Myszków czy nasz najbliższy sąsiad Rozwój Katowice. Trenuje się więcej, a sami zawodnicy na pewno poważniej podchodzą do swoich obowiązków. Warto podkreślić, że i zdecydowanie lepiej wykształceni szkoleniowcy pracują już na tym poziomie, gdyż od tego szczebla pierwszy trener obligatoryjnie posiadać już musi licencje UEFA A. W Klasie Okręgowej poziom jest zdecydowanie bardziej zróżnicowany, bo mieszają się tam zespoły trenujące całkowicie na zasadach hobbystycznych, z takimi, które starają się włączyć o walkę o awans, a to wymaga już niemałych nakładów pracy zarówno treningowej jak i zaplecza w postaci wyszkolonych zawodników.

Głośne nazwiska, pojawiające się w ostatnim czasie z wyższych lig są znakiem rozwoju rozgrywek?

Tematem na dłuższą analizę jest fakt, że na pewno na obu poziomach zaczęły pojawiać się u części klubów coraz większe pieniądze przeznaczane na wzmocnienia personalne. Powodują one, że pewna grupa zawodników, ogranych na poziomach szczebla centralnego czy 3 ligi, woli zejść w dół i zarobkować na podobnym poziomie, mając zdecydowanie mniej obowiązków zawodniczych. Na pewno taki stan rzeczy podwyższa znacząco poziom rozgrywek, ale nie jest to gwarancja osiągania sukcesów. Na pewno poziom medialny zespołów posiadających w swoich szeregach zawodników ze szczebla centralnego rośnie bardzo mocno, ale nie zawsze idzie to w parze z zaspokajaniem oczekiwań stricte sportowych. Moim zdaniem obok piłkarskiego CV, nawet na poziomie półamatorskim czy półprofesjonalnym równie istotne jest przygotowanie motoryczne i duża motywacja. Fajnym zobrazowaniem takiego stanu rzeczy są dwie sytuacje w minionej rundzie Maćka Stachonia. Pominę nazwiska tych graczy, ale dwukrotnie ośmieszył on niezwykle doświadczonych i mających głośne nazwiska zawodników, zabierając im futbolówkę niczym dziecku cukierek w strefie środkowej i oba odbiory zakończył – raz golem i raz kapitalną asystą. To oczywiście przykład bardzo symboliczny, ale konkluzja jest taka, że w naszym przypadku, codzienna praca na treningach jest bardzo ważna, a bogata kariera nie jest powodem, by bazować tylko i wyłącznie na umiejętnościach, całkowicie rezygnując z nawyków z czasów profesjonalniej gry. Z resztą idealnym przykładem „nieodcinania kuponów” i utrzymywania formy na niższym szczeblu rozgrywek był nasz były gracz Seweryn Gancarczyk. Mimo, iż w piłce profesjonalnej osiągnął niemal wszystko, to nigdy ani na treningach ani meczach Podlesianki nie odstawił nogi i zawsze pokazywał niesamowity boiskowy charakter.

No i ta ciężka, zespołowa praca przyniosła wam Mistrzostwo Jesieni. Przed sezonem pewnie nawet o tym nie śniliście. Zgadza się?

– Pytanie proste, ale odpowiedz wcale taka już nie jest. Oczywiście skłamałbym mówiąc, że celowaliśmy akurat w pozycję lidera, bo tak oczywiście nie było. Czuliśmy jednak w sztabie, że podejmujemy się ciekawej misji, w którą włożymy maksimum swojego zaangażowania i pasji. Udało się bardzo szybko tę pasje zaszczepić u zawodników, czego efekty przyszły bardzo szybko. Być może ciut szybciej i bardziej bezpośrednio niż zakładaliśmy początkowo. Będąc zupełnie szczerym to chciałem, aby zespół zakończył rundę jesienną – w najgorszym wypadku – z kilkupunktową stratą do lidera, tak by zawodnicy pracując w zimie mieli motywację do dalszej ciężkiej pracy. Założenie te wykonaliśmy z nawiązką, choć dostrzegam momenty, które mogły zdecydować o jeszcze lepszej pozycji wyjściowej przed wiosną. Porażka z Szombierkami boli w tym wszystkim chyba najbardziej, bo była na własne życzenie, ale i mecz z Zagłębiem II Sosnowiec, w którym chyba jedyny raz w tej rundzie – świetna postawa boiskowa, nie przełożyła się na wynik końcowy. Generalnie rzecz ujmując status lidera jesieni jest miłym odczuciem, ale wszyscy zdajemy sobie sprawę, że w sporcie liczy się tylko i wyłącznie wynik końcowy i na tym celu koncentrujemy całą swoją uwagę. Jestem zdania, że nikt nie zabroni nam marzyć, a marzenia są po to,  by próbować je realizować. Scenariusze mogą być różne, naszym głównymi hasłem w dalszym ciągu jest praca i pokora, ale nie zmienia to faktu, że runda rewanżowa to dla niejednego z nas wyzwanie życia i zrobimy wszystko by wykorzystać szanse na historyczny wynik. Czym ten wynik ostatecznie się objawi, to tej deklaracji nie odważę się złożyć.

 No i gdyby ktoś rok, dwa lata temu stwierdził, że Podlesianka niebawem powalczy o III ligę to pewnie uznano by go za wariata. To idealnie obrazuje czego do tej pory dokonaliście. Miasto Katowice powinno być dumne, choć też nie ma co ukrywać, że gdyby udało się wywalczyć awans to ich pomoc będzie bardzo potrzebna.

– No tak, tutaj nie będę nikogo czarował – na pewno jeszcze jakiś czas temu nikt nie odważyłby się nawet marzyć o takim scenariuszu. Z resztą to dopiero nasz drugi sezon z rzędu na szczeblu 4 ligi, a mawia się, że to właśnie najtrudniejszy moment dla beniaminka. Udało się – na razie połowicznie – zadać kłam tej teorii, choć nie ukrywam, że zrobiliśmy naprawdę dużo by z tego sezonu wycisnąć jak najwięcej. W dalszym ciągu dostrzegamy też ogromne pole do progresu z tą grupą zawodników, która już u nas jest, dlatego dosyć odważnie patrzymy w niedaleką przyszłość pod kątem stricte sportowym. Zakładając hipotetyczny sukces, do którego na dzień dzisiejszy bardzo daleka droga, to oczywiście bardzo byśmy chcieli by miasto wsparło nasz projekt i doceniło, że po raz pierwszy od wielu lat, pojawił się w Katowicach ktoś kompletnie spoza dotychczasowego układu sił. Patrząc na chłodno, na pewno aspekt organizacyjno-finansowy jawi się jako niesamowite wyzwanie i bez wsparcia z zewnątrz byłoby niesłychanie trudno spiąć budżet na szczebel pół-centralny, ale najpierw by coś takiego miało miejsce, trzeba dołożyć ten czynnik sportowy, który musiałby osiągnąć w rundzie wiosennej swój optymalny pułap.

Wracając do teraźniejszości. Jak kadrowo Podlesianka będzie wyglądała w rundzie wiosennej?

– Można już ze stuprocentową pewnością powiedzieć, że kadra graczy z pola będzie niezmieniona w stosunku do rundy jesiennej. Gracze pokazali, ze warto w nich inwestować i praktycznie każdy dołożył swoją cegiełkę do wyniku. Przedłużyliśmy wypożyczenie Oliwiera Gasza z Rozwoju Katowice i Grzegorza Niemczyka z Piasta Cieszyn, natomiast pozostali gracze od początku związani byli z nami do końca bieżącego sezonu. Uważamy, że w związku z licznymi kontuzjami, które nas w zeszłej rundzie trapiły, wyciągniemy jeszcze więcej właśnie z tych graczy, którzy stracili część rundy z powodu urazów – chodzi głównie o dotychczasowych liderów ofensywy – Marcina Rosińskiego, Maćka Niesyto czy Bartka Nowotnika. Jedyny manewr transferowy nastąpi na pozycji bramkarza. W kadrze mamy Artura Tomanka i Oskara Wróbla, ale opuścił nas Szymon Jarosz, a Marcel Owsiński powinien być gotowy na przełom kwietnia i maja.  Dlatego szukamy młodego golkipera, który będzie chciał podjąć rywalizację z Tomanem i Oskim. Na razie dwóch młodych bramkarzy jest w fazie testów, ale być może niedługo na któregoś z nich się zdecydujemy.

Padło nazwisko Marcina Rosińskiego, który przed sezonem mianowany został kapitanem drużyny, a rolę wicekapitana powierzono Krzysztofowi Rennerowi. Jesteś zadowolony z ich przywództwa w rundzie jesiennej?

– Zdecydowanie tak. Reni to nasz najbardziej doświadczony zawodnik i ostoja defensywy – autorytet, który nie musi zbyt dużo odzywać się w szatni, by mieć ogromny posłuch. Natomiast Rosa jako kapitan, to nasz autorski pomysł i po minionej rundzie możemy stwierdzić, że funkcje te pełnił w sposób wzorowy. Kierował zespołem nie tylko z boiska, ale bardzo mocno zaangażował się w mentalne ustawianie zespołu. Od liderów oczekujemy takiej właśnie postawy!

Najlepszym przykładem był mecz  z Radzionkowem, gdzie już z kontuzją zaliczył asystę, a gdy już był na ławce musieliście nakazywać mu usiąść, bo pomimo bólu energia go roznosiła.

– Tak, to doskonały przykład. Choć szczęściem w nieszczęściu w późniejszym czasie, okazał się brak refaktury złamanej wcześniej kości, bo bezpośrednio po urazie Rosa miał prawo być kompletnie załamanym. Tymczasem poziom jego motywacji z ławki podczas meczu z Cidrami był ogromny, i chyba można żartobliwie porównać go do słynnego zachowania Cristiano Ronaldo podczas finału Mistrzostw Europy 2016, gdzie razem z naszym nowym selekcjonerem Fernando Santosem, dyrygował zespołem z ławki rezerwowych. Sama akcja zakończona kapitalną asystą, przy tak ogromnym bólu i świadomości, że kontuzja mogła się odnowić, to już naprawdę ewenement i pokaz charakteru.

To tak jeżeli rozmawiamy już o wiośnie – patrząc przez pryzmat jesieni,  kto twoim zdaniem będzie walczył o tą pierwszą lokatę z Podlesianką?

– Ciężkie pytanie, bo mówienie o innych obarczone jest dużym ryzykiem błędu. Ciężko ocenić jak poszczególne zespoły przepracują zimę. Myślę natomiast, że liga w dalszym ciągu charakteryzować się będzie bardzo równym i wysokim poziomem. Zdecydowana większość zespołów będzie sobie odbierać nawzajem punkty, co tylko doda kolorytu rozgrywkom. Gdybym miał strzelać, kto do samego końca liczyć się będzie w grze o pierwsze miejsce, to nie będę tu oryginalny – Rozwój i Szczakowianka, ale pod żadnym pozorem nie skreślałbym zespołów spoza podium – Piasta, Unii czy Dramy, a być może i Myszkowa czy nawet Zagłębia i Cidrów, które miały spore ambicje przed sezonem.

W okresie przygotowawczym do wiosny skupiacie się na czymś szczególnie? Jak obecnie wyglądają wasze treningi?

– Przygotowania dzielimy na dwa najważniejsze według nas aspekty. Pierwszym jest szeroko pojęte przygotowanie motoryczne. Chcemy, by zespół był gotowy do rozgrywek nie tylko pod kątem wytrzymałości czy siły, ale też zwiększył swoje możliwości meczowe pod kątem tzw. HIR, czyli ilość biegów na wysokiej intensywności oraz ilości sprintów. Trening motoryczny to w głównej mierze domena Rafała Chrząszcza, który jest absolutnie topowym fachowcem w swojej dziedzinie. Drugi aspekt nad którym chcemy pracować w najbliższym czasie, to szybka odbudowa defensywy po stracie piłki, oraz elementy współpracy w defensywie bocznych obrońców ze skrzydłowymi. Będziemy również pracować nad zwiększeniem efektywności wysokiego pressingu, który po solidnej podbudowie wydolnościowej będziemy chcieli stosować ciut częściej niż dotychczas. Powoli wchodzimy w fazę uderzeniową i zupełnie nowym doświadczeniem dla tego zespołu, czyli mini obozem dochodzeniowym. Chcemy nadchodzący tydzień maksymalnie wykorzystać i gracze z całą pewnością odczują trudy tego okresu. Mimo dużej objętości, nie braknie również elementu odskoczni od piłki nożnej a takim będzie turniej basketu na hali w szkole podstawowej w Podlesiu.

To tak na koniec – kibic Podlesianki ma prawo być optymistą przed wiosną?

– Wszyscy jesteśmy optymistami  i zrobimy wszystko, by z nadchodzącej rundy wycisnąć maksa! A naszych kibiców prosimy o kolejną porcję wsparcia. Oni już teraz zasłużyli na awans szczebel wyżej. Mamy dla kogo grać i nie zawahamy się użyć tego argumentu w rundzie rewanżowej!